Main img

Pierwsze tygodnie na WingTsun™

1 tydzień

- przyjazna atmosfera - od razu znalazł się ktoś kto mi wytłumaczył podstawowe zasady, pokazał postawę jaką należy przyjąć, pierwsze techniki. Po wstępnych uwagach od razu dołączyłam do grupy. Bardziej zaawansowani mimo że mają swoje zadania do wykonania zawsze znajdą czas żeby podejść, poprawić, czy wytłumaczyć coś czego nie rozumiesz.

- bezpieczeństwo - ćwiczy się bardzo dużo z partnerem, od razu zwracają ci uwagę jak uderzać by nie nabawić się kontuzji a cios był skuteczny.

- nie jest potrzebna siła - wręcz przeciwnie, jest zakaz siłowania się z przeciwnikiem. Fajne, bo przecież nie jestem w stanie odparować ciosu zadanego przez silnego faceta. Podobno ciosy wzmocnią się z czasem, a póki co ważniejsze jest, by zwiększyć szybkość, refleks i nauczyć się precyzyjnie stosować wszystkie te elementy równocześnie.

- zmiana sparing partnerów - czasem ćwiczy się z kimś dużo większym i silniejszym, a czasem z kimś twojego wzrostu i wagi, od każdego uczę się czegoś innego.

- trening rozluźnia, nie wymaga wielkiej kondycji, spokojnie wytrzymałam 4 godziny seminarium. Już po pierwszym treningu zapamiętałam kilka sposobów obrony, a niektóre wyszły mi już całkiem sprawnie.

(Podsumowanie: Myślałam, że już coś umiem i spróbowałam z bratem. Chciałam uwolnić rękę z uścisku - niestety sposób nie poskutkował, mój brat zacisnął rękę mocniej i nie zdołałam jej wyrwać ;-(, ćwiczę dalej...)

2 tydzień

- technika - każdą technikę powtarza się wielokrotnie, najpierw dość wolno potem coraz szybciej, aż wyjdzie dobrze z odpowiednią szybkością i precyzją. Potem ćwiczy się poszczególne sekwencje, ale jeśli użyjesz innej techniki, a odniesiesz skutek, to też dobrze. Bardziej tu chodzi o szybkość reakcji, dopasowanie się do sytuacji, niż nauczenie się z góry ustalonych sekwencji. Masz się obronić, a jak to zrobisz, to naprawdę nie ma znaczenia. Podoba mi się, że nie muszę do znudzenia powtarzać jakiegoś układu, a ważniejszy jest instynkt: sekwencja układa się sama w czasie walki - ja mam wyćwiczyć tylko części składowe.

- brak presji - każdy uczy się w swoim czasie, jeśli ci nie wychodzi będzie trzeba tylko dłużej poćwiczyć. Grupa jest na tyle zróżnicowana że zawsze znajdzie się ktoś kto jest na mniej więcej twoim poziomie.

(Podsumowanie: Nauczyłam się innego sposobu na uwolnienie ręki - wypróbowałam na bracie - i co? Poskutkowało! - zdziwił się bardzo)

3 tydzień

- zaczynają wychodzić mi sekwencje ciosów (oczywiście jeszcze dość wolno, ale płynnie)

- udało mi się przewrócić większego i silniejszego przeciwnika

- jednak są siniaki - mam trochę na rękach - ale z treningu na trening jakby mniej bolało? Chyba się trochę przyzwyczajam, a inni studenci mówią, że to normalne, ręce się "utwardzą" po jakimś czasie. Zresztą ćwicząc z innymi dziewczynami to czuć, mają czasem ręce chudsze od moich, ale gdy atakuję, mam wrażenie, że wszystkie ciosy się ześlizgują.

(Podsumowanie: Bałam się zaczynając treningi że nabawię się kontuzji, za to pokazano mi ćwiczenia dzięki którym mogę wzmocnić np. nadgarstki. Ćwiczę od 3 tygodni, i faktycznie widać poprawę)

4 tydzień

- zauważyłam, że gdy chcę sama sobie przypomnieć jakąś sekwencję, np. stojąc przed lustrem, to mi niezbyt wychodzi, ale gdy stoję przed przeciwnikiem i ktoś zadaje cios, wszystko dzieje się samo - ręka podnosi się sama w określony sposób, robię zwrot i unik, ciosy odruchowo trafiają w witalne punkty. Naprawdę fajne uczucie.

Wiem, że robię wszystko jeszcze za wolno i mnóstwo pozostało do nauczenia, ale świadomość, że coś mi wychodzi, jest bardzo przyjemna.

(Podsumowanie: udało mi się na ostatnim treningu skutecznie obronić przed osobą, która ćwiczyła wcześniej inne sztuki walki. Nie byłam wcale silniejsza od niej, wręcz przeciwnie - duuużo słabsza, za to, jak się okazało, byłam po prostu szybsza!)

Magda.